Słońce, woda, piasek… ale nie tylko. Gdzie jeszcze warto spędzić weekend nad morzem?

Smołdzino i Kluki zdają się leżeć na uboczu pomorskich atrakcji, zdominowanych przez kurortowo-wakacyjny klimat wspomnianych we wstępie miejscowości. Będą one jednak perłą dla każdego, kto ceni sobie aktywny wypoczynek i lubi poznawać okolicę.

Ziemie pomiędzy jeziorami Gardno i Łebsko to ojczyzna Słowińców, czyli w istocie Kaszubów, którzy z czasem zostali zgermanizowani, stając się odrębną grupą etniczną posługującą się nawet własną gwarą. Po II wojnie światowej uznano ich za Niemców i przesiedlono do ojczyzny Goethego. Do 1960 roku nadal mieszkało tutaj około stu nieprzesiedlonych Słowińców, ostatnich pięć osób wyjechało w 1974 roku.

Dosłownie w kilka lat po wyjeździe ostatnich przedstawicieli utworzono skansen i Muzeum Wsi Słowińskiej. Dziś możemy poznać codzienne życie i zwyczaje dawnych gospodarzy tego regionu, ich codzienną pracę przy rybołówstwie i wydobyciu torfu oraz zobaczyć, jak mieszkali w pozostawionych przez siebie domostwach – szachulcowych chałupach z krytymi trzciną dachami.

Jeśli zależy nam na spokojnej, pozbawionej zgiełku nadmorskiej osadzie, ale jednocześnie nie chcemy wchodzić od razu na – nomen omen – głęboką wodę i wyjeżdżać na odludzie, to Czarny Młyn będzie dla nas idealnym wyborem. I to z wielu powodów: jednym z nim jest bliskość do Jastrzębiej Góry, do której możemy dojechać w kilka minut, gdy tylko będziemy mieli potrzebę lub ochotę wrócić „do miasta”.

Jednak innym powodem, dla którego warto wybrać się do Czôrnego Młina, jak go nazywają Kaszubi, jest bliskość rezerwatów przyrody Bielawa i Bielawskie Błoto, do których możemy się wybrać na rowerze lub spacerem, a następnie wrócić na noc do gospodarstwa agroturystycznego. Będzie to też świetne miejsce do tego, aby po prostu zrelaksować się wśród tutejszych lasów i jezior, ładując baterie i odzyskując spokój – na co pozwala już samo przebywanie w rezerwacie.

Jeżeli natomiast mamy ochotę na coś innego, niż nadmorska plaża i kąpiele słoneczne, to jadąc raptem 30 km na południe od Gdańska możemy znaleźć się w zupełnie innym, sielankowym świecie – i to w dodatku takim, o którym nadal mało kto wie. Jeśli lubimy krajobraz polskiej wsi, pola usłane łanami zbóż i szpalery wierzb, koniecznie wybierzmy się do Steblewa, leżącego na terenie Żuław. Te okolice oferują nam nie tylko przepiękne szlaki rowerowe i miejsca do spływów kajakowych, ale także sporo zwiedzania i naprawdę nietuzinkowe atrakcje, jak ruiny gotyckiego, pokrzyżackiego kościoła, w których pod dziś dzień odbywa się msza.

Jedną z głównych atrakcji i symbolem Steblewa oraz okolicznych wsi są pozostałości po Mennonitach, osadnikach z Niderlandów. Zostawili po sobie wiatraki oraz domy podcieniowe. Niektóre z nich są cały czas zamieszkałe, inne w trakcie remontu, a jeszcze inne opuszczone – wszystkie robią niesamowite wrażenie. Niedaleko stąd, w Palczewie, znajduje się drewniany kościółek, w którym wiele gdańskich par organizuje śluby ze względu na jego piękny wygląd i charakter.

Będąc tam, koniecznie należy wybrać się do jednej z restauracyjek, w której można spróbować miejscowych specjałów: zupy klopsowej czy żuławskiego sera Werderkäse, warzonego na miejscu na podstawie mennonickiej receptury.

Będąc na Pomorzu, plażę mamy w zasadzie cały czas pod ręką i siłą rzeczy często ją odwiedzamy, co nawet najbardziej zagorzałych miłośników plaż może już trochę znużyć. Wtedy wymienione miejscowości będą dla nas orzeźwiające (chciałoby się powiedzieć: jak nadmorska bryza) i zapewnią nam zupełnie nowe wrażenia, brak nudy oraz prawdziwy odpoczynek. Wszystkie one mają także pewną wspólną cechę: są niedaleko plaży – jeśli więc mimo wszystko zatęsknimy za piaskiem i szumem fal, to zawsze… mamy je pod ręką.